pomimo genetycznej niechęci do nasyconych barw - zamieszkałabym tu od zaraz. o tam, na górze! w mieszkanku z płaskim balkonem, wychodzącym na dachy i oszalałe korynckie belkowanie kościoła Trójcy Przenajświętszej Pielgrzymów. nawet jeśli pod wydatnym gzymsem, w głębi czarnego prostokąta drzwi kryje się niewielki i niewysoki - jak widać - pokój (plus łazienka oraz kuchnia gdzieś głębiej :)
miejscówka w samym centro storico - niemal kwadratowy, bo mający 24 na 28 metrów plac della Trinita dei Pellegrini, odległy 150 metrów od Tybru - więc wyobrażam sobie ten nieustepliwy szum rodzący się kilka pięter poniżej: nie nurtu rzeki, lecz zmąconych klaksonów, nawoływań, splątanego poli-języcznego gwaru, który cichnie nieznacznie jedynie nad ranem.
to wszystko nic, przetrzymam - gdy tylko pomyślę, że mokry po kąpieli czy po myciu włosów ręcznik ściągam z balkonu już po kwadransie, puchaty i napowietrzony wieczną miejskością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz