środa, 28 grudnia 2016

hamburg. mokre miasto.


kiedy odwracam się wstecz, w 2016, widzę Hamburg. i widzę go, jako wodne miasto. wodne przez rzeki - Łabę i Alster - poprzez jeziora - większe i mniejsze: Aussenalster i Binnenalster - lecz najbardziej przez jego posępne kanały.

fotos: mo

wyraźnie pamiętam jak przecinają tkankę miejską - wprawdzie nie tak konsekwentnie jak w Wenecji, gdzie cała przestrzeń publiczna zbudowana jest z udziałem wody - lecz gęsto i równolegle do solidnych, suchych ulic śródmieścia. przemierzając kolejne kwartały, oko, co rusz, zatrzymuje migotliwa tafla, ale też okalająca ją, dobrze zachowana i rozbudowywana infrastruktura śluz oraz nabrzeży, gotowych przyjąć wszystkich tych, którzy wybiorą alternatywną formę transportu.


trudno oprzeć się urodzie architektury formującej smukłe płaszczyzny ścian kanałowych pierzei - ścian, które poniżej linii okien regularnych parterów gładkimi powierzchniami murów zstępują niżej, w wodę. dużo tu mistrzowsko kładzionej cegły oraz kamiennych bloków, konstrukcji i elementów ze stali czy żeliwa, cennej stolarki okiennej i drzwiowej, a także przebudów oraz współczesnych interwencji - wpisujących się w mokre, handlowo-przemysłowe dziedzictwo miasta.


zaś samo miasto szczodrze udziela swej starej, zmieszanej energii zarówno mieszkańcom, jak i gościom, którzy niepomni na chimeryczną pogodę, przemierzają jego bruki, chciwie podpatrując architekturę kamienic oraz codzienność tuziemców - tych znikających w bramach czy w uchylonych drzwiach wejściowych, migających w niezasłoniętych oknach, tych pochylonych przy komputerach, bądź zanurzonych w rozmowie nad kuchennym stolem.


chimeryczna pogoda? tak, tydzień kwietniowego pobytu naznaczony bezustannym przedzieraniem się przez spadające pod przeróżnymi kątami strugi wody, ucieczkami przed gradem, walkami z wichurą, ślizganiem się po granitowych trotuarach i kocich łbach... kolejne dni w kolejnych dzielnicach spędzane na szukaniu knajpki z herbatą, by przesuszyć nogi i mapę, na kryciu się pod mostami i melancholijną obserwację milionów kropli łączących się z żywą i ruchliwą tonią miejskich wód. przewodniony Hamburg, ułożony w pół drogi między Morzem Północnym i Bałtykiem, to pogodowy pewniak dla amatorów wilgotnej miejskości... jak widać pod koniec roku: nie-do-zapomnienia! 

2 komentarze:

  1. W swoim życiu to ja jeszcze w Hamburgu w ogóle nie byłem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak samo nie byłem i uważam że w przyszłości tam pojadę. Tak naprawdę to jestem tego pewny na 100 procent.

    OdpowiedzUsuń