niedziela, 28 lutego 2016

sztokholm. okno na prywatność.



błądzenie po nie swoim mieście, to w dużej mierze wypatrywanie okruchów życia lokalsów. można to robić na kilka sposobów: tropić tuziemców w tłumie ulicy, wkradać się przez uchylone bramy i przerwy w pierzejach na podwórka, gdzie publiczne stopniowo przeradza się w prywatne czy też uważnie skanować otwory - regularne okna, płaskie wykusze, wysmukłe portfenetry - w ścianach kamienic, szukając materialnych śladów nagiej prywatności.


gdyby nie setki okien dziurawiących ściany pierzejowe ulic i placów, doświadczenie flanerowania byłoby dużo uboższe. bo tak jak każda miejskość ma swój typ fasady, tak samo posiada charakterystyczne wykroje otworów, ich oprawę, a także pewien styl i asortyment tego, co ustawiane w oknach w ogóle być może. według moich pobieżnych obserwacji główne szwedzkie motywy to świece, lampki, żaglowce (sic!)... 

bez względu na geografię, w aranżacji przestrzeni okiennych panują dwie podstawowe strategie: pierwsza to wystawka, druga - uzupełnienie scenografii pokoju. pierwsza pragnie uczynić z okna zamkniętą, kompletną kompozycje dedykowaną oku obserwatora; druga, odwracając się do niego "plecami", jednocześnie odsłania więcej sekretów, zdradza niedoskonałości przedmiotów oraz pewne preferencje mieszkańca czy mieszkanki. i właśnie takie, pozbawione dyskrecji okna są dla ciekawskiej flaneuse dużo cenniejszą zdobyczą :)

niedziela, 14 lutego 2016

poznań. środek fasady.



środkowa partia, to moja ulubiona część fasady kamienicy - mam tu na myśli pole znajdujące się ponad parterem i poniżej kondygnacji najwyższej. w zależności od miasta typowa fasada, poza szerokością, proporcją czy kształtem, wyróżnia się ilością pięter, wchodzących w skład jej centralnej części. parter to królestwo sklepów, kafejek, usług i restauracji; kondygnacja najwyższa często wchodzi w relację z dachem, mieszcząc w sobie poddasza, strychy, pomieszczenia techniczne, a jej ukształtowanie jest nieregularne lub w inny sposób odmienne od pięter niższych. natomiast część środkowa zazwyczaj skrywa kondygnacje mieszkalne - królestwo życia nas, mieszczuchów.

w pewnym sensie jest to formalnie najnudniejszy obszar fasady. podczas gdy części wieńczące mają wspomniane nieregularności oraz skupione na swoim obszarze ozdoby i dekoracje; gdy partery kamienic posiadają zindywidualizowane wejścia, witryny, szyldy, lampy i różnego typu zadaszenia - to część środkową najczęściej wypełnia duża połać ściany zewnętrznej przebitej otworami, tworzącymi powtarzalną siatkę rzędów i kolumn okien. to wszystko prawda - ale żeby w pełni dotrzeć do urody i wyjątkowości tego fragmentu miejskiej pierzei trzeba zaopatrzyć się w subtelniejsze narzędzia obserwacji.


trzeba skrupulatnie sprawdzić czy wszystkie otwory są jednego typu? czy rzeczywiście równiutko siedzą w siatce okiennej? czy mają opaski? jeśli tak, to z jakiego materiału? płaskie czy wypukłe? jakie są podziały okien? jakie kolory stolarki? jak głęboko jest osadzona? co z nadprożami otworów? z parapetami? skrzynkami na kwiaty? okiennicami? a to tylko kwestie zewnętrzne.. pozostają jeszcze firanki, zasłony, rolety, okienne ozdoby, szczególne przedmioty zawieszane lub ustawiane w oknach. no i sam zjawiskowy żywioł ściany, której przecież w tej części fasady jest najwięcej: jej grubość, materiał, kolory, faktury, rysy, zacieki, odpryski, przetarcia...

ten formalny układ ściana-otwory tworzy martwą scenografię dla codzienności żywych; codzienności przykrytej masywnym murem i ujawnianej dzięki oknom - szczelinom, przez które jej skrawki sączą się z wnętrza na zewnątrz. jak choćby tu, na Rybakach: kotka w otwartym oknie, tak jak ciekawska kobieta, trochę wypatruje, trochę pozuje.. ten biało-szary zwierzak na czerwonym kocyku siedzi tu wymiennie z człowiekiem. choć kot nie pali, tylko łowi gołębie. wzrokiem. bo człowiek dobry dla kota - patrzy na swój ludzki świat przez kwadraciki. i nie narzeka. 

ot, posthumanistyczna miejska powiastka rodzinna. z Poznania.


piątek, 12 lutego 2016

gdańsk. w końcu.



w końcu spadł śnieg. 21 stycznia. zaczął padać jeszcze dzień wcześniej, po godzinie 22. i padał wiele godzin. wreszcie o 3 w nocy nie wytrzymałam, odśnieżyłam podwójnie biały, puchaty samochód i pojechałam sama - nie na zachód do lasu, nie na wschód nad morze, ale na południe - do miasta. 

a miasto było puste i ciche, tą obłędną ciszą, która w śnieżnym powietrzu pochłania wszystkie dźwięki, zakrywa ślady oraz kolory, sprowadzając złożoną miejskość do podstawowej barwy, w której, ponoć, mieszczą się wszystkie inne.


katowice. złoty osioł i tunel w purpurze.



katowicka Mariacka, to chyba najbardziej znana uliczna rewitalizacja na Śląsku. i dlatego jest też na mojej fotografii: jako milimetrowe ścięcie w parterze oraz półcentymetrowy wykusz na piętrze narożnej kamienicy, utrwalonej na samej lewej krawędzi zdjęcia...

bo, co tu kryć, z polskimi rewitalizacjami, a nawet z rewaloryzacjami, jest bieda. z jednej strony ściskamy kciuki, by dany miejski dystrykt załapał się na takie programy zanim nie zostanie wyludniony i spopielony; z drugiej zaś przysłaniamy usta, by nie krzyknąć, gdy pieniądze są już wydane, rusztowania rozebrane, wstęgi przecięte - a my musimy na nowo zaludnić "odrestaurowane" przestrzenie.

ten pełen wdzięku, niewielki fragmencik miasta to rodzaj zaułka utworzonego na "kopniętym" skrzyżowaniu trzech ulic. kopnięcie polega na braku współbieżności dwóch biegnących na jednym kierunku - zachodniej Dworcowej i wschodniej Mariackiej - które spotykają się tu z ulicą Mielęckiego. do biegnącej z północy Mielęckiego, najpierw dobija Mariacka, a zaraz po niej, z przeciwka, Dworcowa. po czym następuje dwudziestometrowy odcinek Mielęckiego, który tworzy szczególną atmosferę tego miejsca.


owo "kopnięcie" sprawia, że zarówno Dworcowa, jak i Mariacka mają ciekawe zamknięcia widokowe w postaci budynków narożnych, które ograniczają dalekie perspektywy oraz pomagają z prostych, dwuściennych ulic uczynić trzyścienne wnętrza miejskie. 

trudno o tym napisać, dużo łatwiej zobrazować, a najprościej oraz najmilej od czasu do czasu odwiedzić to miejsce i zjeść obiad w zamykającej wschodnią pierzeję Mielęckiego wege-knajpce Złoty Osioł, która latem otwiera swoją witrynę równie szeroko jak ulokowany po sąsiedzku Purpurowy Tunel. na szczęście dotąd niezrewitalizowany.