sobota, 11 stycznia 2014

lizbona. biel, powietrze, brak.




gdy o niej myślę, czuję na policzkach pełne słonecznego światła powietrze - mimo, że znam ją także przesiąkniętą całodziennym deszczem. jej świetlistość jest a-pogodowa i musi być zapisana gdzieś w fasadach domów, w przebielonych ścianach monumentów, w gestach żyjących tu białych i czarnych ludzi, w ruchu tramwajów, skuterów czy promów. a może w wodach rzeki, której szlak z Madrytu do Oceanu, tuż przed samym ujściem na szczęście prowadzi przez miasto? tak, to pewne, że szeroko rozlany w sercu Lizbony Tag hojnie użycza jej zgromadzonego po drodze blasku.

wodne miasta najbardziej spektakularne obrazy często szkicują na brzegu swej rzeki, jeziora czy morskiej zatoki. stara Lizbona także umieszcza na tej krawędzi kilka ważnych miejsc i obiektów. lecz potrafi utrzymać ów czar z dala od rzecznych widoków, dźwięków czy zapachów. możesz długo iść ulicami na północ, wgłąb lądu, i ciągle być zanurzoną w roziskrzonej, łagodnej, życiodajnej aurze. a potem za nią mocno tęsknić w zaciągnięte styczniem dni, żyjąc w pięknym, północnym mieście na samym skraju zimnego morza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz