piątek, 17 stycznia 2014

puck. ulubione podwórka.




wejście na to podwórko prowadzi przez zamykaną drewnianymi wrotami bramę, w której wycięto dodatkowo niziutkie, pojedyncze drzwi. kiedy wrota są rozwarte, przestrzeń bramy jest przestrzenią półpubliczną: ograniczoną i niską, ale wciąż silnie związaną z przestrzenią ulicy; szczególnie, że właśnie w bramie, po prawej, umieszczone jest główne wejście do domu. zamknięte wrota z otwartymi drzwiami, to wyraźne ograniczenie domeny publicznej do półprywatnej, ale nadal istnieje niewielki – choćby tylko wizualny – kontakt między ulicą a podwórkiem. natomiast szczelnie zakryta brama krzyczy do szeregowego przechodnia: idź dalej! a to co sktyte za nią, nabiera jednoznacznie prywatnego charakteru.

gdy przechodziłam ulicą Ceynowy, biegnącą za prezbiterium ceglanej fary, drzwi w bramie porybackiego, piętrowego domu były szeroko otwarte - znak wprawdzie dwuznaczny, ale nie mogłam się powstrzymać, by nie wejść głębiej. pokusa była silna, szczególnie, że ze starej, zwartej tkanki miejskiej ocalały w Pucku nielicznie fragmenty. najpierw zobaczyłam prywatne ciuchy: kolorowe pranie, fruwające na jednym z krzyżujących się sznurków oraz stertę płaszczy ułożoną na blaszanym kuble, w której uwagę przyciągał długi damski kożuch! czyżby mieszkańcy opróżniali szafy? późną jesienią?! z bliską perspektywą długiej, zawsze wilgotnej oraz wietrznej w tym zakątku Pomorza zimy? nie było kogo pytać, więc los kożucha do dziś pozostał tajemnicą.

jeśli chodzi o prywatne formy twarde: zdecydowanym hitem podwórka okazały się indywidualne komórki, każda zamykana na skobel oddzielnymi drewnianymi drzwiczkami, wiszącymi na mocnych zawiasach. te z dolnego rzędu, doświetlone kwadratami okienek, służyły przechowywaniu sprzętów i urządzeń rybackich czy magazynowaniu węgla; górne - nadbudowane nad dolnymi, murowanymi - były w całości drewniane: pełne starych rupieci i jakby wyjęte z marzenia o wakacyjnych sekretach, gdy od morza wieje ciepły wiatr, a słońce wpada przez szczeliny między słonymi deskami... cała drzewienno-murowa ściana tworzyła także wytrzymałą scenografię dla treningów lokalnych koszykarzy, o czym dumnie głosiła żółta infografika i skorodowana obręcz. 

tymczasem - połamane betonowe płyty wyłożone na grząskim gruncie obok soczystej, pomimo października, trawy, pozieleniałe dachówki oraz rdza, zacieki, pęcherze i liszaje na otaczającej materii - wszystko to nie pozwalało zapomnieć, że, wraz z rzeczoną bramą, stoimy nie dalej niż pięćdzesiąt kroków od brzegu Zatoki. Zatoki Puckiej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz